Forum www.kwiatpoezji.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

*** (Wszystko zostaje w rodzinie) [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kwiatpoezji.fora.pl Strona Główna -> "Czynić myśl widzianą" / Proza / Kawiarenka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rawiya Floinn
początkujący



Dołączył: 24 Lut 2011
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: pisarka

PostWysłany: Nie 10:41, 13 Mar 2011    Temat postu: *** (Wszystko zostaje w rodzinie) [M]

Na wstępie: poniższy tekst pierwotnie miał stanowić prolog lub po prostu coś w rodzaju wstępu do dłuższego opowiadania, i zaczęłam nawet tę historię rozwijać, ale koniec końców – projekt upadł. To nie było to, nie udało mi się utrzymać stylu, który sobie obrałam, tym bardziej, że nie jestem zagorzałą zwolenniczką narracji pierwszoosobowej. Nie chcę jednak spisywać tego pomysłu na straty i zamiast dopisywać dalszy ciąg do poniższego tekstu, spróbuję zbudować całą historię na jego bazie. To znaczy, spróbuję, kiedy już będę wiedziała, od której strony to ugryźć. Tak czy inaczej, na razie poproszę o opinie dotyczące tego, co już powstało.

Miałam sześć lat, kiedy po raz pierwszy zadałam mamie pytanie o to, skąd się biorą dzieci. Było to w okresie, kiedy moja starsza siostra Alice przestała wracać na noc do domu i w ogóle coraz rzadziej się tu pojawiała. Mama spojrzała na mnie pobłażliwie, a jej oczy mówiły wyraźnie „Daj spokój”. Dodatkowo machnęła ręką z pewną nonszalancją, co miało oznaczać tyle, co „czego ty w ogóle ode mnie chcesz, dziecko?”. Uznałam więc, że pewnie już wie (a może wcale nie chce wiedzieć), że Alice została prostytutką (cokolwiek to jest) i „daje dupy na rogu pod monopolowym”, jak to mawiał Jack, nasz starszy brat, póki jeszcze bywał w domu. Mama i tak się jednak dowiedziała, co wywołało ogromną awanturę, ale nie wiem, co się działo potem. Mama i Alice chyba się pogodziły, bo zaczęły nawet normalnie ze sobą rozmawiać, a w każdym razie wszystko na pozór wróciło do normy. Na pozór, bo mama ciągle robiła Alice wymówki. Nie potrafiła jej zrozumieć. Pogodziła się z faktem, że Jack rzucił college, by razem z dziewczyną pojechać do Nowego Jorku - na drugi koniec Stanów! - ale tego już było za wiele. Nawet wtedy nie obyło się bez wielkiej awantury, ale już następnego ranka mama pomagała się Jackowi pakować. Z Alice było inaczej. Wtedy jeszcze nie do końca rozumiałam, o co chodzi, ale teraz już wiem, że córka-prostytutka to największa hańba dla rodziny McCaulych.
Tak więc Alice została prostytutką, a Jack pojechał ze swoją dziewczyną, Katie, na wschód Stanów. Katie była drobną blondynką o dzikiej, ale pięknej twarzy. Zawsze wyglądała jak naćpana, a przynajmniej tak uważała Alice. Mówiła też, że Katie jest strasznie ładną dziewczyną, ale w ogóle o siebie nie dba. Katie nałogowo paliła papierosy. Kilka razy nawet pytałam, czy by mnie nie poczęstowała, ale tylko śmiała się i, mierzwiąc moje włosy, mówiła coś o „pieprzonej demoralizacji”. Katie w ogóle dużo klęła - znała wszystkie te słowa, za których używanie rodzice stawiali mnie w kącie.
Jack był po uszy zakochany w Katie, ona w nim chyba też. Gdyby było inaczej, chyba nie zdecydowaliby się razem wyjechać z Astorii. W każdym razie po prostu spakowali się i pojechali. I słuch o nich zaginął. Żadnych wieści, telefonów, kartek pocztowych; żadnych nowinek o tym, jak im się wiedzie, gdzie akurat są i co robią. Dopiero po jakichś pięciu miesiącach - nie pamiętam dokładnie, ale chyba było to właśnie pięć miesięcy – Jack zadzwonił do domu. Złożył mamie spóźnione życzenia urodzinowe (aż dziw, że w ogóle sobie o tym przypomniał), powiedział, że jest w Bostonie i że pracuje w jakiejś knajpie. Potem przez następne kilka lat dzwonił co jakiś czas do domu, za każdym razem z innego miejsca. Gdzieś po drodze rozstali się z Katie, ale potem spotkali się ponownie w którymś ze wschodnich stanów i chyba znowu byli razem, przynajmniej przez jakiś czas. Raz nawet zadzwonili do nas z jakiegoś miasteczka w Kentucky i miałam wtedy okazję sobie z nią porozmawiać. Pamiętam, że mówiła wtedy z dziwną chrypką, która mogła być spowodowana albo nałogiem palenia, albo kiepską jakością połączenia telefonicznego. Nigdy nie udało mi się tego rozgryźć.
Gdy miałam lat czternaście i pół, Alice zaczęła się spotykać z jakimś barmanem z pobliskiego pubu. Miał na imię Jason i nie należał do specjalnie urodziwych mężczyzn. Razem z Melindą, moją szkolną przyjaciółką, nazywałyśmy go Szczurem – a to z powodu jego dziwacznie wystających przednich zębów. Alice zawsze zwracała mi uwagę, że nie powinnam go tak oceniać, ale sama chyba postrzegała go podobnie, bo gdyby naprawdę jej to przeszkadzało, to zwyczajnie by się na mnie wściekła i wywrzeszczałaby wszystko to, co o takim zachowaniu myśli. Ale nigdy tego nie zrobiła. Wydawało mi się nawet, że czasem po cichu się z niego śmiała, jednak naprawdę musiała coś do niego czuć, bo patrzyła na niego jakoś tak inaczej, niż na swoich dotychczasowych kolegów.
Jason był właściwie całkiem przyjemnym gościem, oczywiście poza swoim szczurzym wyglądem. Mówił z południowym akcentem, co w jakiś dziwny sposób imponowało Alice, natomiast niezwykle irytowało mamę. Tak czy inaczej, Jason bywał u nas dość często i chyba nawet całkiem ten nasz dom lubił. Czasem przynosił mi cukierki, chociaż nie byłam już wtedy małą dziewczynką. Prawdę mówiąc, podobało mi się to; lubiłam go za to, bo nie był skąpy. Tata chyba też go lubił, bo zawsze powtarzał, że Alice wreszcie znalazła sobie jakiegoś porządnego chłopaka.
Niedługo po moich szesnastych urodzinach wynajęli razem mieszkanie w centrum Astorii i przeprowadzili się tam. Nie był to żaden luksusowy apartament, jedynie pokój, kuchnia i łazienka, ale na początek w zupełności im wystarczyło. Mnie jednak się tam nie podobało. Okna wychodziły na mało atrakcyjne podwórze, a samo mieszkanie sprawiało wrażenie małej klitki. Ściany w szarych, ponurych barwach wydawały mi się takie przytłaczające. Pamiętam, że któregoś dnia poprosiłam Alice, by pozwoliła mi namalować coś na jednej ze ścian w pokoju. Spodobał jej się ten pomysł, więc kupiłyśmy farbę i razem, pod nieobecność Jasona nabazgrałyśmy trochę krzywego kwiatka. Wstyd się przyznać, ale dopiero wtedy tak naprawdę uświadomiłam sobie, że moja siostra Alice to cudowna towarzyszka – po raz pierwszy robiłyśmy coś razem i świetnie się przy tym bawiłyśmy. Co prawda Jason nie wyglądał na zadowolonego, gdy zobaczył nasze dzieło, ale wtedy nie to było najważniejsze.
Teraz czuję się dziwnie, gdy o tym wszystkim myślę i nie potrafię powiedzieć, dlaczego. Nie minęło przecież tak wiele czasu, a ja chyba aż tak bardzo się nie zmieniłam. Trochę tęsknię za dzieciństwem, za tą beztroską, za niewiedzą. Trochę też tęsknię za domem. Czasem zdarza się, że żałuję tego wszystkiego, że poszłam w ślady brata. Powinnam była zostać w domu, jak Alice. Po wielu latach egzystowania obok siebie wreszcie nawiązałyśmy prawdziwy, siostrzany kontakt, a teraz czuję się tak, jakbym zwyczajnie to zaprzepaściła. Właściwie nie potrafię powiedzieć, jaki to ma teraz cel; przecież obecnie wcale nie jest gorzej.
Przecież wszystko zostaje w rodzinie. Nawet, jeśli jest się kilkaset mil od domu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rawiya Floinn dnia Nie 10:41, 13 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
różowy wampir
różowy wampir



Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 2222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: pisarka

PostWysłany: Nie 10:49, 13 Mar 2011    Temat postu:

hmm, sądząc po tytulu myślałam trochę nad inną konwencją i fabułą opowiadania, ale okey. Szczerze, gdyby faktycznie było wstępem do jakiejś dłuższej pracy miałoby sens, a tak oderwane wygląda po prostu na niewykończone. Miniatura to zamknięta całość. A tu mam wrażenie, że przerwałaś w środku pracę, skopiowałaś fragment, wkleiłaś i dopisałaś ostatnie zdanie. Co do zastrzeżeń, to trochę pogubiłam się w pierwszym akapicie, trochę zagmatwałaś, kto z kim, jak gdzie i dlaczego.
Ale ogólnie rzecz biorąc całkiem dobrze. :) pisz dalej, rozwijaj się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
szakala
Latająca nad ziemią



Dołączył: 30 Gru 2009
Posty: 1048
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wrocławia
Płeć: pisarka

PostWysłany: Pon 1:07, 14 Mar 2011    Temat postu:

Ojej! Nareszcie coś dodałaś...!
Jutro to sprawdzę i skomentuję, gdy tylko wrócę ze szkoły, obiecuję :)

*********************


Cytat:
Było to w okresie, kiedy moja starsza siostra Alice przestała wracać na noc do domu i w ogóle coraz rzadziej się tu pojawiała.

Alice to wtrącenie - powinno być oddzielone od reszty zdania przecinkami.

Cytat:
. Prawdę mówiąc, podobało mi się to; lubiłam go za to, bo nie był skąpy.

Powtórzenie - ,,to"


I właściwie nie mam tu nic więcej do roboty :)
Moim zadaniem jest raczej dbanie o poprawność pisowni, niekoniecznie samo komentowanie, ale zrobię coraz częściej przytrafiający mi się wyjątek. Czytając to mam wrażenie, że ze wszystkich sił starałaś się ukazać uczucia towarzyszące tej zabłąkanej we własnej rodzinie dziewczynce. W pewnych momentach dawałaś sobie radę świetnie, w innych trochę gorzej. Zgadzam się z Annie, że miniaturka rzeczywiście wygląda na wyrwaną z większej całości - chociaż trudno, by nie wyglądała, skoro jest xP Aczkolwiek z kolei nie sądzę, by było tu wszystko tak zagmatwane, aby nie można było tego zrozumieć ;)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez szakala dnia Śro 19:21, 16 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kwiatpoezji.fora.pl Strona Główna -> "Czynić myśl widzianą" / Proza / Kawiarenka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin