Forum www.kwiatpoezji.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Przebudzenie [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kwiatpoezji.fora.pl Strona Główna -> "Czynić myśl widzianą" / Proza / Kawiarenka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szakala
Latająca nad ziemią



Dołączył: 30 Gru 2009
Posty: 1048
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wrocławia
Płeć: pisarka

PostWysłany: Nie 22:12, 03 Sty 2010    Temat postu: Przebudzenie [M]

Noc.
Miasto owinięte mrokiem.
Chłód.
Chłód? Nie...
Jaska ostrożnie spojrzała na swoją rękę. Od odsłoniętej skóry delikatnie odbijała się poświata lamp, tworząc na jej powierzchni jasne pręgi. Zadrżała. Nie, nie z zimna. Od dwudziestu trzech lat nie czuła
na swej twarzy pocałunków wiatru, przed którymi ludzie tak bardzo uciekali ani dotyku słońca, do którego tak garnęli. Nie pamiętała, dlaczego nagle, pewnego pochmurnego dnia, przestała cieszyć się z róży opartej o filiżankę z kawą. Nie pamiętała niczego, dlatego też do niczego nie tęskniła.
Oplotła ramionami kolana, obserwując pożerające małe domki wieżowce. Była pełna podziwu dla ludzi; a właściwie dla ich uporu do ciągłego stawania na linii startu w codziennym wyścigu szczurów. Nie wszyscy kończyli go pomyślnie; niektórzy odpadali na samym początku dnia, inni pod sam wieczór. Nie jeden już raz widziała anioła pochylonego nad zimnym, martwym ciałem swojego człowieka, kurczowo go obejmującego i szlochem zagłuszającego krzyki pięknej Śmierci. Obok obojętnie przewijali się ludzie i anioły, dlatego i ona nie próbowała pomóc. Wiedziała, że nie ma w czym. Spoglądała więc na niego nieprzytomnie, przechodziła na drugą stronę ulicy. A gdy siadała na dachu przypadkowego budynku, wpatrując się w połyskujące latarnie – dopadały ją wyrzuty sumienia.
Miłość jest dla ludzi, nie dla aniołów. Tej zasady nie można łamać - anioły nie kochają. W takim razie dlaczego tak bardzo rozpaczają nad człowiekiem, z którego ust uleciał już ostatni ciepły oddech? Dlaczego później giną z własnej i nieprzymuszonej woli? Czy to dlatego, że każdy anioł jest po części człowiekiem, a każdy człowiek – aniołem? Może. Jaska często się nad tym zastanawiała, ale mimo tego nie potrafiła wyobrazić sobie siebie kochającą człowieka. Żadnego. Nawet Matta. I doskonale wiedziała, że nigdy nie poczuje smaku miłości, nawet jeśli tęskniła do niego bardziej niż do ponownego prawdziwego życia.
W oddali zabił dzwon. Usłyszała szum fali, zanim jeszcze zobaczyła, jak zdecydowanie zagina powietrze. Znudzona, odwróciła wzrok. Inne anioły to fascynowało – ale nie ją. Ona wolała spoglądać na duchy tkające na odległej północy zorze. To, jak starannie dobierały kolory, z wyrafinowaniem tworząc kształty, którym żaden człowiek nie ośmielił się nadać imienia... Ich śmiech, gdy z zadowoleniem podziwiały swoje dzieło, dokonując jeszcze co chwilę kilku nieistotnych poprawek...
To było piękne. A co ujmującego było w pędzących ku niej trzech falach niosących dźwięk?Z westchnieniem rozpostarła skrzydła i delikatnie nimi potrząsnęła. Natychmiast uderzył w nie wiatr, wślizgując się w wolną przestrzeń pomiędzy śnieżnobiałymi piórami. Odepchnęła się od dachu, pozwalając sobie na chwilę bezwładności, po czym z cichym szelestem rozłożyła skrzydła i poszybowała w dół.
Lecąc, nigdy nie myślała, dokąd leci. Po prostu pędziła przed siebie, pozwalając, by wiatr targał jej włosy. Zawsze niespodziewanie zatrzymywała się przed małą, niepozorną kamieniczką z szarymi ścianami i wybitą szybą na parterze. I za każdym razem, nieświadoma tego, co robi, wspinała się po brudnych schodach, przechodziła przez drzwi do mieszkania z dziewiątym numerem i kładła się koło śpiącego mężczyzny, wpatrując się w jego zamknięte oczy i gładząc długie, ciemne włosy... Po kilku godzinach znikała, wracając
do swoich obowiązków i wymazując z pamięci wszystkie swoje wspomnienia dotyczące nocy, aby móc w pełni zatracić się w pilnowaniu tej irytującej i wszędobylskiej żywej masy.
Na końcu ulicy dostrzegła wyrastającą z popękanych, chodnikowych płyt kamieniczkę. Na drzwiach przybyło nowe graffiti, obrazujące martwego kota nadzianego na bagnet, a powyżej klamki wywieszona została informacja o terminie przeglądów instalacji gazowych. Jaska nie miała pojęcia, po co obcy chodzą po cudzych mieszkaniach i sprawdzają coś, na co i tak nie maja żadnego wpływu. Wszystkie katastrofy, tragedie i wypadki były spowodowane zaniedbaniami aniołów, nie ludzi. Wśród serafinów panowało przekonanie, że życie jest ważniejsze od człowieka, dlatego nigdy nie próbowały ich ratować, gdy kula z najnowszego modelu karabinu była zbyt blisko głowy czy gdy rozpędzony samochód z piskiem opon rozpaczliwie próbował wyminąć małą dziewczynkę, która akurat wybiegła na drogę za kolorową piłką. Tak wyglądały ich prawa; może były bezlitosne, ale z pewnością niezbędne. Przy akompaniamencie ciszy wspięła się na trzecie piętro. Omiotła wzrokiem całą brudną klatkę, po czym z rezygnacją zatopiła dłoń w ciemnym, mahoniowym drewnie. Nie lubiła przechodzić przez ściany ani drzwi. Bała się, co spotka po drugiej stronie muru i nienawidziła własną siebie za tę słabość.
Nie było go. Pościel była pognieciona, niedbale odrzucona na krawędź łóżka, dywanik krzywo leżał na panelach. Ze zdziwieniem rozejrzała się po pokoju. Wszystko było takie, jakie zapamiętała z ostatniej wizyty; może tylko kwiaty trochę przywiędły, a lustro było odrobinę bardziej zakurzone, ale wszystko leżało na swoim miejscu, starannie ułożone pośród perfekcyjnego porządku. Wciągnęła powietrze, przymykając powieki i próbując odnaleźć świeżą woń człowieka; zamiast tego poczuła inny zapach. Słodki, mdły. Po jej plecach przebiegły dreszcze. Otworzyła oczy. Śmierć.
Czego ona tu szukała?! Przecież umowa wyraźnie głosiła, że Matt ma przeżyć pięćdziesiąt siedem lat, teraz miał zaledwie dwadzieścia trzy! Dlaczego ją złamała? Co się stało? Gdzie on teraz jest? Dlaczego, dlaczego, dlaczego…?
Z impetem wyleciała przez okno, rozpaczliwie próbując się uspokoić i zacząć myśleć logicznie. Dokąd teraz lecieć? Wzniosła się jeszcze wyżej, bacznie obserwując ciemne budynki, parki, podwórka. Nie… Nie! Zacisnęła zęby, spoglądając na pokrytą krami rzekę.
Siedzieli na moście. Śmierć dumnie na niego spoglądała, prowadząc na pozór przyjacielską pogawędkę, a on… Siedział naprzeciwko niej, promiennie się uśmiechając i chłonąc wzrokiem każdy szczegół jej pięknego, zdradliwego ciała. Długie warkocze, kształtne usta, ogromne, pociągające oczy, co chwilę zerkające na niego spod kaskady rzęs… Jaskę zabolało to, jak na nią patrzył. Doskonale wiedziała, że jeszcze nikt nie oparł się urokowi tej ciemnej, kolekcjonującej życia kobiety. Swoim śpiewem nieraz wabiła także anioły, dlatego bała się do nich podlecieć, zasłonić chłopakowi oczy, objąć mocno i wydrzeć go z jej szponów. Powinna teraz zacisnąć powieki, odwrócić się i odlecieć w poszukiwaniu innego człowieka, ale nie mogła oderwać od nich wzroku. Nagle Śmierć uczyniła subtelny ruch ręką, wskazując ledwie oświetlone miasto, otworzyła usta i wysypała z nich kilka słów, spoglądając na Matta pytająco. Skinął głową, na co uśmiechnęła się szerzej niż jej to wypadało.
I zniknęła.
Jaska poczuła, ze do jej oczu napływają łzy. Bez zastanowienia zanurkowała ku niemu, tnąc powietrze szybciej niż błyskawica. Jeden krok…
Spóźniła się o sekundę.
Osłupiała, stała na moście, kurczowo ściskając w dłoni jego kaptur i wpatrując się w ciemną, falującą jeszcze taflę wody.
-Matt… Ty idioto…
Zachlipała i zrobiła najgłupszą rzecz w swoim życiu – ludzkim i anielskim.
Skoczyła.
Mówi się, że miłość jest ślepa. Im bardziej się kogoś kocha, tym bardziej irracjonalnie się postępuje. To prawda. Zbliżając się do lustra rzeki, Jaska nie myślała o swoim życiu, w jej głowie kołatała się tylko jedna myśl, jedno imię: Matt, Matt, Matt…!
Z cichym pluskiem wsuwa się pod wodę. Jest zimna, zapiera jej dech w piersiach. Nad jej głową połyskują światła powoli budzącego się
do życia miasta. Stara się przezwyciężyć przemożną chęć rozłożenia rąk
i popłynięcia do brzegu, tłumaczy sobie, że tak nie można, że musi go ratować, musi płynąć w dół…
I niespodziewanie czuje, że coś ciągnie ją w dół, zbyt potężnie, by móc się temu oprzeć. Skrzydła… Nie złożyłam ich! Próbuje zgiąć je w stawach, przycisnąć z całych sił do pleców, ale zdaje sobie sprawę, że jest już za późno, że znalazła się w śmiertelnej pułapce…
Dlaczego tam, w górze, światła nikną…? Dlaczego zaczyna być przerażająco zimno…? Dlaczego nagle zaczyna panicznie bać się Śmierci…?
A gdzie Matt…? Wokół jest ciemno… Ciemno…
Ludzie się mylą. Miłość nie jest chorobą. Miłość jest przekleństwem.
Och…

***

-Przesadziłaś.
Jaska staje, wstrzymując oddech.
-Przesadziłaś. On nie był twój. Nigdy nie był twój.
Milczy.
-Oddałaś za niego życie, a on i tak zginął. Na co ci to było?
Cisza.
-Byłaś aniołem, nie wolno ci było kochać. Nikogo. A szczególnie człowieka. Teraz jesteś martwa. Rób, co chcesz.
Jaska zastanowiła się przez chwilę nad usłyszanymi słowami.
-Nie… to nie ja jestem martwa. Moje serce bije. Przy nim.
-Powiedz to Bogu, zanim cię unicestwi.
Odpowiedzią na te słowa jest tylko drwiący uśmiech.
-Powiem – oznajmia i rusza w czarną pustkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez szakala dnia Nie 22:51, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sysia
saturated with happiness
saturated with happiness



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja się tu wziełam?
Płeć: pisarka

PostWysłany: Nie 22:25, 03 Sty 2010    Temat postu:

Cytat:
Chłód.
Chłód? Nie...

Jak dla mnie mogłoby być bez tego pierwszego chłód. Od razu pytanie
Cytat:
odbijała się poś-wiata lamp

po co myślnik?
Cytat:
niekórzy odpadali na samym początku dnia

niektórzy. literówka ;)
Cytat:
spoglądając na pokrytą krami rzekę.

głowy nie daję, ale myślę, że poprawniej było by na pokrytą krą rzekę.

Spodobało mi się. :) Bardzo chętnie bym czytała, gdybyś zrobiła z tego opowiadanie. < 3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
szakala
Latająca nad ziemią



Dołączył: 30 Gru 2009
Posty: 1048
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wrocławia
Płeć: pisarka

PostWysłany: Nie 22:35, 03 Sty 2010    Temat postu:

No właśnie te całe kry dzielą ludzi...
Moja mama <tudzie> uznała, że poprawnie jest ,,krami".
A moja nauczycielka <tudzie> sądzi, że właściwą wersją jest ,,krą".
Postanowiłam jednak słuchać mamy xD

Za wszelkie niewykryte literówki i pozostałości myślników (których było znacznie więcej xD) wielkie sorki xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez szakala dnia Nie 22:38, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nieznajoma.
made in chajna



Dołączył: 23 Kwi 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tuchola xD
Płeć: pisarka

PostWysłany: Pon 20:42, 26 Lip 2010    Temat postu:

Innych literówek nie wykryłam. ; ]
Podoba mi się bardzo ta miniaturka.

Cytat:
spoglądając na pokrytą krami rzekę.

Co do tego wyżej, ja uważam, że tak jest poprawnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kwiatpoezji.fora.pl Strona Główna -> "Czynić myśl widzianą" / Proza / Kawiarenka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin