Forum www.kwiatpoezji.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Mroczny Łowca [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kwiatpoezji.fora.pl Strona Główna -> "Czynić myśl widzianą" / Proza / Kawiarenka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tygrysek
Naczelny brykacz
Naczelny brykacz



Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stumilowy Las
Płeć: pisarka

PostWysłany: Sob 22:00, 24 Kwi 2010    Temat postu: Mroczny Łowca [M]

Tekst napisany dosłownie przed chwilą, więc może być tam pełno literówek, które sprawdzę prawdopodobnie jutro.

<center>Mroczny Łowca</center>

Noc. Przedzierałem się przez gęste zarośla pośrodku ciemnego lasu. Starałam się być bardzo cicho. Nikt nie mógł mnie usłyszeć. Wiedziałem, że kilka metrów za mną podąża mój prywatny osobisty ochroniarz, który nie pozwoli, żeby cokolwiek mi się stało. Musiałem jednak nauczyć się samemu sobie radzić. Nie mogłem ciągle liczyć na czyjąś pomoc. Kiedyś będę zdany tylko i wyłącznie na siebie, dlatego im wcześniej rozpocznę naukę, tym lepiej.
Polowanie zawsze wydawało mi się łatwe. Po prostu atakuje się swoją ofiarę. Na pewno jestem silniejszy, sprawniejszy... I mam kły! Tak! Mógłbym rozszarpać każdego! Na pewno jestem niepokonany! Właściwie to po co mi ochroniarz? Niech ona sobie idzie, dam sobie radę sam! Zupełnie sam...
Delikatny wiatr przyniósł ze sobą zamach mojej pierwszej ofiary. Odetchnąłem głęboko, żeby poczuć jak ładnie smakuje mój obiad. A właściwie kolacja lub może nawet śniadanie. Zaśmiałem się w duszy. Pierwsze moje prawdziwe polowanie. Wiedziałem, że muszę być jeszcze ciszej niż wcześniej. Stawiałem powoli każdy krok. Starałem się, żeby mój posiłek nie usłyszał łamiących się gałęzi.
Trach...
Uciekła. Moja ofiara, mój obiad, mój posiłek uciekł! Głupia gałązka. Odepchnąłem ją z całej siły. Nie będzie mi tutaj jedzenia straszyć. Znowu nic... A przecież miało być łatwo. Miałem po prostu wyjść i coś upolować. A tymczasem było zupełnie inaczej. Przejechałem językiem po swoich ostrych zębach. Gdybym zachował się ostrożniej, mógłbym ich użyć. Możliwe, że byłbym już najedzony. Niestety muszę szukać dalej. Spojrzałem kątem oka na ochroniarza, który usiadł pod drzewem i tylko na mnie patrzył. Nic nie powiedział.
- Co zrobiłem źle? - zapytałem smutnym głosem. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Byłeś za głośno – odpowiedziała. - Ale nie martw się, pierwszy raz zawsze jest trudny – powiedziała, żeby mnie uspokoić.
Nie czułem się spokojnie.
- Poradzę sobie – mruknąłem cicho.
Ruszyłem dalej. Jeżeli nie znajdę swojej ofiary i jej nie upoluję, pójdę spać głodny. Albo jednak skuszę się na kolejną pomoc, a próbę samodzielnego zdobycia pożywienia ponowię kolejnego dnia. Nie chciałbym jednak tego robić.
Kroczyłem o wiele spokojniej niż wcześniej. Byłem ostrożniejszy i na pewno bardziej cichy. Byłem mrocznym łowca... Ha! Tak! Byłem Mrocznym Łowca! Podobało mi się to określenie. Zatrzymałem się i poczekałem aż moja towarzyszka mnie dogoniła.
- Mógłbym nazywać się Mroczny Łowca? - zapytałem i spojrzałem na nią z nadzieją. Zaśmiała się cicho.
- Na razie możesz być jedynie Mroczny – odpowiedziała. - Z łowca poczekam, aż coś upolujesz – dodała i popchnęła mnie delikatnie.
- Upoluję – potwierdziłem.
W końcu musiałem się nim stać. Mógłbym później chwalić się przed znajomymi jaki cudowny mam przydomek. Oni takiego nie mają! Wprawdzie mój kuzyn twierdził, że to żałosne, gdy ktoś sam wymyśla sobie pseudonimy, że to ktoś inny powinien. To może jednak ktoś inny wpadnie na to, żeby nazwać mnie Mrocznym Łowca?
- Stojąc w miejscu nic nie upolujesz – upomniał mnie ochroniarz.
Nawet nie zauważyłem, kiedy ponownie się zatrzymałem. Rozejrzałem się wokół siebie. Nie tylko nie słyszałem, żeby ktoś kręcił się niedaleko mnie, ale również wiatr nie przynosił żadnego ciekawe i interesującego mnie zapachu. Spojrzałem w ziemię... żadnych śladów, które naprowadziły by mnie na cokolwiek.
- Chyba nie dam rady – mruknąłem pod nosem i usiadłem na ziemi.
To wszystko wydawało się być dla mnie za trudne. Musiałem w końcu to przyznać.
- Dasz radę, tylko idź dalej – zachęciła mnie. - Będę kilka metrów za tobą, tylko nie zatrzymuj się już.
Wstałem i poszedłem przed siebie. Czułem jej obecność, aczkolwiek już jej nie widziałem. Zachowała większy dystans.
Nie wiem, ile czasu szedłem, ale zaczęło świtać. W lesie robiło się coraz jaśniej, niedługo miał wstać dzień. Czyżby koniec mojego polowania? W końcu co to za Mroczny Łowca, który poluje w dzień? Może jednak będę zdany na łaskę mojej bardziej doświadczonej towarzyszki? Ona na pewno by upolowała obiad na tydzień, a ja nie mogłem nawet małego króliczka upolować.
Zatrzymałem się w gąszczu. Kilka metrów przede mną było pięciu ludzi. Może byłbym wstanie upolować chociaż jednego z nich? Może i byłem młody, ale przecież, co to za problem? Widziałem już, jak kilka tygodni wcześniej mój starszy kolega rozszarpał jednego. Mógłbym wyskoczyć i... Jednak czy by mi się to udało? W końcu wcześniej nie umiałem upolować zająca, którego wyczułem. Może rzeczywiście jestem jeszcze za słaby? Nawet moje kły nie wydawały się już mi niezawodną bronią.
Ludzie mieli w rękach jakiś dziwny przedmiot. Przyglądałem się im przez chwilę, jak zbierają swoje bagaże, przeładowują broń. Broń?! Karabiny! Będą polować? Strzelać? Zabijać? Ja nie chcę... Oni nie mogą mnie zauważyć! Zrobiłem kilka kroków w tył. Musiałem narobić przy tym wiele hałasu, ponieważ odwrócili się w moją stronę. Nie zauważyli mnie, a przynajmniej takie zdawali się robić wrażenie. Jeden z nich zaczął powoli iść w moją stronę. Spojrzałem za siebie. Byłem sam. Mój ochroniarz, moja towarzyszka... Miała być kilka metrów za mną. Czyżby wycofała się i zostawiła mnie samego w straszliwym niebezpieczeństwie. Co tam po moich kłach, gdy oni mają broń? Zawsze myślałem, że poradzę sobie z każdym, dlaczego w takim razie ogarnia mnie paniczny lęk? Czego tak właściwie się boję? Że mnie postrzelą? Przecież jestem zwinny! Musieliby najpierw we mnie trafić. Poza tym jestem też o wiele od nich szybszy, więc nawet by mnie nie dogonili. Z drugiej jednak strony nie chciałem uciekać. Chciałem wszystkim udowodnić, że jestem najlepszy, niepokonany i nikogo się nie boję. Może byłem głupi, ale chciałem walczyć. Chciałem zasłużyć sobie na tytuł Mrocznego Łowcy! Jednak... Ich było pięciu, a ja byłem sam. Oni mieli broń palna, ja miałem swoje kły.
Zacząłem opuszczać miejsce zdarzenia w niewielkim pośpiechu. Na pewno mnie zauważyli, jednak nie dbałem o to. Nie mógłbym się z nimi mierzyć. Byłem w końcu tylko małym tygryskiem. Dobiegłem do swojej mamy i wtuliłem się w nią mocno.
- Tam byli ludzie – mówiłem, jeszcze bardziej się do niej tuląc.
- Nie bój się – powiedziała łagodnie. - Nic ci nie zrobią... Oni się bardziej ciebie boją, niż ty ich.

I jeszcze dwa zdjęcia uzupełniające miniaturkę. Bo nie mogłam się powstrzymać, a są śliczne: [link widoczny dla zalogowanych] i [link widoczny dla zalogowanych].


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tygrysek dnia Sob 22:02, 24 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nieznajoma.
made in chajna



Dołączył: 23 Kwi 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tuchola xD
Płeć: pisarka

PostWysłany: Nie 19:21, 25 Kwi 2010    Temat postu:

Jeżeli jestem dobrze poinformowana, to teraz mogę skrytykować twój utwór, tak? Proszę o wyrozumiałość, ponieważ pierwszy raz robię coś takiego.
Tak, więc tekst bardzo mi się podoba. O pierwszym polowaniu tygrysa. ; ] Błędów jako takich nie wyłapałam, chociaż kilka przecinków by się przydało.
Wiem, wiem, że tak krótko, ale początki zawsze są trudne, prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
szakala
Latająca nad ziemią



Dołączył: 30 Gru 2009
Posty: 1048
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wrocławia
Płeć: pisarka

PostWysłany: Pon 20:02, 26 Kwi 2010    Temat postu: Re: Mroczny Łowca [M]

[quote="Tygrysek"]Przedzierałem się przez gęste zarośla pośrodku ciemnego lasu. Starałam się być bardzo cicho [/qoute]
Najpierw rodzaj męski, później żeński... Czyli piszesz w rodzaju obojniaczym...? xD


Cytat:
Niech ona sobie idzie, dam sobie radę sam!

Powtórzenie - ,,sobie".


Cytat:
Delikatny wiatr przyniósł ze sobą zamach mojej pierwszej ofiary.

Chyba ,,zapach"...? xD


Cytat:
Odetchnąłem głęboko, żeby poczuć jak ładnie smakuje mój obiad.

Po ,,głęboko" nie ma przecinka. Za to po ,,poczuć" już jest.
Hmmm... Żeby nosem poczuć, jak coś smakuje...? oO
A nie pachnie? xD


Cytat:
Byłem ostrożniejszy i na pewno bardziej cichy. Byłem mrocznym łowca...

Powtórzenie - ,,byłem". I ,,łowcĄ".



Cytat:
Rozejrzałem się wokół siebie.

Styl ;) Rozejrzałem się dookoła.


Cytat:
Nie tylko nie słyszałem, żeby ktoś kręcił się niedaleko mnie, ale również wiatr nie przynosił żadnego ciekawe i interesującego mnie zapachu.

ciekawego ;)

Cytat:
Czułem jej obecność, aczkolwiek już jej nie widziałem.

Powtórzenie - jej.

Cytat:
Ona na pewno by upolowała obiad na tydzień, a ja nie mogłem nawet małego króliczka upolować.

Zredaguj jedno ,,upolować", bo znów jest powtórzenie xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kwiatpoezji.fora.pl Strona Główna -> "Czynić myśl widzianą" / Proza / Kawiarenka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin