Forum www.kwiatpoezji.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Chosen by you. [NZ]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kwiatpoezji.fora.pl Strona Główna -> "Czynić myśl widzianą" / Proza / Biblioteka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sysia
saturated with happiness
saturated with happiness



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja się tu wziełam?
Płeć: pisarka

PostWysłany: Wto 15:28, 20 Kwi 2010    Temat postu: Chosen by you. [NZ]

<center> Prolog. </center>
Słońce chwiało się ku zachodowi. Dwie dziewczyny spacerowały po kamiennej barierce na moście. Wesołe, roześmiane, błogie i nieświadome. Plotkowały. Nagle zerwał się wiatr. Spadł lekki deszcz. Jedna z dziewcząt pisnęła. Tak cieszyły się z tego kwietniowego weekendu. Cieszyły się z każdej chwili, którą spędzały razem. Od ośmiu lat, czyli dnia, w którym jedna z nich się tutaj wprowadziła stały się nierozłączne. Za tydzień, ta młodsza miała skończyć szesnaście lat. Właśnie omawiały ten dzień. Miało być tak wspaniale. Świetna impreza, w kameralnym gronie, w jednym z małych, nieznanych klubów w Zittau. Lubiły to miejsce. Właśnie dyskusja zeszła na temat Toma, chłopaka, z którym Majka, starsza z przyjaciółek, spotykała się od niedawna. Zwróciła głowę w kierunku swojej towarzyszki, która wydała z siebie dziki krzyk. W ciągu paru sekund ciemnowłosa jeszcze piętnastolatka, poślizgnęła się mokrej od deszczu, kamiennej barierce. Majka widziała jak przyjaciółka spada. Na szczęście upadła na kamienne schody prowadzące ku zejściu z mostu. W pośpiechu zbiegła ku przyjaciółce. Cieszyła się, że te schody tam są, inaczej nurt rzeki, właśnie ciągnął by ciało, które teraz musiało leżeć na schodach. Na chwile straciła ją z oczu. Po chwili była już na schodach, ale zamiast dziewczyny ujrzała tylko plamę krwi...

Z trudem podniosłam powieki. Pierwsze co ujrzałam to Anioł. Najprawdziwszy jakiego widziałam! I co z tego, że pierwszy! Niemiłosiernie blady, uśmiechnięty i z anielskim spojrzeniem. Tak sobie właśnie Anioła wyobrażałam. Przecież Sługa Boży musi być piękny. Dziwne, po niby niegroźnym upadku, umarłam. Ale bynajmniej trafiłam do prawdziwego Nieba. Nie pasowało mi jedynie, że był On ubrany w skórę, zamiast piór, ale okropny ból głowy nie pozwalał mi się nad tym zastanawiać.
- Ej ludzie, księżniczka nam się obudziła! - krzyknął Anioł. Potem spojrzał na mnie i dodał: - Jak się spało królewno?
Nie byłam nawet w stanie odpowiedzieć. Uśmiechnął się do mnie nieziemsko. Uniosłam się lekko i rozejrzałam po moim Niebie. Niestety, Nieba to nie przypominało, ale stary, zaniedbany pokój. Ogromny stary, zaniedbany pokój. Panował tu półmrok. Okna musiały być otwarte, bo gdy do pokoju wszedł kolejny mężczyzna, zrobił się ogromny przeciąg. Powoli oprzytomniałam.
- Ej, ej nie podnoś się tak gwałtowanie, nieźle się w głowę uderzyłaś. - powiedział ten drugi. Nie był już tak piękny jak mój Anioł, ale jego krótkie, rozczochrane włosy nieźle komponowały się z brązowymi oczyma.
- Czy ja... jestem w Niebie? - udało mi się wydobyć z siebie te pięć słów jednak u dwóch mężczyzn, którzy stali nade mną wywołały one jedynie napad śmiechu. Muszę przyznać, obaj mieli uroczy śmiech.
- W Niebie? Niebie? - blondyn zaśmiał się jeszcze głośniej - Dziewczyno, trafiłaś w sam środek piekła. - dopowiedział. Położył małe pudełko na brzegu łóżka i wyszedł. Zostałam sama z tym, którego zobaczyłam jako pierwszego.
- No więc kim... i gdzie... - nadal nie mogłam wypowiedzieć nawet pełnego zdania. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. W sumie nie tylko ona. Bolało mnie wszystko łącznie z szyją i rękoma. Opuściłam głowę na poduszkę. Zamknęłam oczy. Chłopak, a raczej mężczyzna, bo wyglądał na co najmniej dwadzieścia pięć lat, przetarł moją głowę mokrym ręcznikiem. Dopiero teraz, pod wpływem wody, poczułam ranę na mojej skroni.
- Cichooo... odpoczywaj. - z jego głosu można było wyczytać spokój. Dopiero po paru minutach uświadomiłam sobie co się wydarzyło. Od razu zaczęły nasuwać się pytania. Co ja tu robię? Jak tu trafiłam? Kim są ci ludzie? Miałam jeszcze zbyt mało sił, żeby zapytać o cokolwiek. Wzięłam głęboki wdech. To był błąd, głębokie oddychanie bolało dużo bardziej. Jęknęłam cicho. Anioł jednak się nie przejął zbytnio. Uśmiechnął się tylko. Moim oczom ukazał się rząd białych zębów.
- Możesz wstać? - zapytał. Spróbowałam się podnieść. Z jego małą pomocą udało mi się. Oparłam się o szafkę nocną. Była wykonana w pięknym wiktoriańskim stylu. Wyglądała na bardzo starą. Jak z resztą wszystkie meble w tym pokoju. Moją uwagę od razu zwróciło lustro. Chyba było to lustro, zostało zasłonięte czarną tkaniną. Zainteresował mnie ten mężczyzna, a raczej ich dwoje oraz ten dom i ta cała sytuacja. Biło od tego jakąś... magią? Może to nie jest odpowiednie słowo, raczej tajemnicą. Zza starych drzwi pojawiła się niska blondynka. Miała maksymalnie dziewiętnaście lat, chociaż stawiam na mniej. Mniej więcej metr sześćdziesiąt może trochę więcej. Uśmiechnęła się do mnie sympatycznie.
- Jak się czujesz? - rzuciła. Chyba próbowała być miła, ale jej nie za bardzo wychodziło. Z jej słów bił taki chłód. A z brązowych tęczówek, takich jak u ciemnowłosego, uczucie, którego nie mogłam pojąć... Te oczy jakby mówiły tysiąc słów, ale żadnego z nich nie mogłam zrozumieć. Lenę, bo jak później się dowiedziałam, tak miała na imię dziewczyna, widocznie nie zainteresowała moja ciekawość owego pomieszczenia, ich oczu, ani w ogóle niczym, bo wcale nie delikatnie popchnęła mnie ku drzwiom wyjściowym, a potem ku Jeepowi. Był to chyba Grand Cherokee'r, nie byłam pewna, nigdy nie znałam się dobrze na samochodach. W każdym bądź razie był czarny. Usiadłam na siedzeniu obok kierowcy. Blondyn zawołał Lenę. Podeszła do obu chłopaków. Mój Anioł szepnął jej coś do ucha.
- Spokojnie Av, postaram się jej nie zabić... - chyba wolałam tego nie słyszeć. A może to nic strasznego, bo przecież powiedziała, że mnie nie zabije. Bynajmniej, że się postara. A to już sukces, prawda? Zaczęłam się bać. Gdy dziewczyna wsiadła do auta ogarnął mnie przeraźliwy strach, nawet większy od tego, gdy się obudziłam w obcym miejscu i świecie.
- Po pierwsze, nie bój się. - wszeptała dziewczyna już mniej nieprzyjemnie. Skąd ona mogła wiedzieć co czuje? - Przecież powiedziałam, że nic ci nie zrobię. Nie jestem potworem. - westchnęła cicho i z cwaniackim uśmieszkiem. Już chciałam coś powiedzieć, właściwie to skłamać, że czego miałabym się bać i tak dalej, ale ona kontynuowała - A po drugie, gdzie właściwie chcesz jechać? - ten jej uśmiech mogłabym nawet uznać za przyjazny.
- Porajów... - jęknęłam. Przez parę sekund panowała cisza. Nie było szans w tej chwili na przeanalizowanie faktów, w mojej głowie aż gotowało się od myśli i wątpliwości. W końcu jechałam nie wiem skąd i w dodatku z osobą, która "postara się mnie nie zabić". Brzmi całkiem sielankowo. Chciałam zapytać dziewczynę o cokolwiek. Kim jest, skąd ja się tam wzięłam, pytań miałam wiele, ale tajemnicza kobieta nie miała zamiaru na nie odpowiadać. Spojrzała na mnie. Chwilę popatrzyła mi w oczy i jakby czytając mi w myślach rzuciła:
- Nie pytaj o nic, najlepiej nic nie mów.
Powiedziała to tak zdecydowanie, że w ogóle nie miałam ochoty, ani zamiaru nic mówić. Po prostu na parę chwil zniknęła cała ciekawość, a potem dodała jeszcze wręcz niedosłyszalnie "śpij", a ja zanurzyłam się w głębokim śnie.

Jechałyśmy może pół godziny. Na pewno trwałoby to o wiele dłużej, gdyby mój kierowca stosował się do jakichkolwiek ograniczeń prędkości. Wychodząc z samochodu szepnęłam tylko dziękuję i wyszłam. Wiedziałam, że już nigdy nie spotkam Leny, Av'a i chłopaka, którego imienia nigdy nie poznałam. Było całkiem ciemno. Obróciłam się za siebie. Jeep zniknął mi już z oczu. Miałam jeszcze kawałek drogi do domu. Idealnie, żeby pomyśleć. Porajów nocą wyglądał całkiem miło. Mała miejscowość na granicy Polsko-Niemiecko-Czeskiej. Nigdy zbytnio nie lubiłam tego miasteczka, ale po śmierci rodziców musiałam tam zamieszkać z ciotką.
Rodzice... minęło już ponad osiem lat odkąd ostatni raz ich widziałam. Osiem lat, odkąd nie żyją. Nie szczególnie ich pamiętam, ale to chyba dobrze. Bynajmniej jakiegoś czasu wszyscy mi tak mówią.
Ale wracając do miasteczka. Przemierzałam kolejną uliczkę. Dziewczyna nie fatygowała się podwieźć mnie ani kawałek za granice miasteczka, więc miałam do przebycia niecałe trzy kilometry. Miałam dwie drogi do wyboru, ale musiałabym być na prawdę głupia, aby wybrać tą pierwszą. Wiodła ona przez las i cmentarz. Nie lubiłam tam chodzić nawet w dzień, a co dopiero w nocy. A więc ruszyłam chodnikiem w stronę starej szkoły. Opuszczony budynek na uboczu drogi stał odkąd tu przyjechałam i podobno dużo wcześniej. Kiedyś było tu publiczne gimnazjum, ale po jakimś wypadku w 1970, szkołę zamknięto i tak już czterdzieści lat tutaj stoi samotnie, a od ośmiu lat wzbudza we mnie lęk.
Ostatni odcinek trasy - park. Na ławce siedziała jakaś para. Dziewczyna mocno wtuliła się w chłopaka, więc nie wiedziałam jej twarzy. Jedynie jej długie, blond włosy opadały swobodnie na ramię chłopakowi. Z tyłu wyglądała podobnie do Leny. Starając się nie rzucać w oczy przyjrzałam się jeszcze chłopakowi. Włosy miał prawie zupełnie białe. Bynajmniej takie mi się wydawały w tym świetle. Podniósł głowę. Szybko odwróciłam wzrok. Jego spojrzenie czułam na sobie dopóki nie zniknęłam za ostatnim drzewem w parku. Wielki, stary dąb. Pamiętam, jak dziś, gdy wraz z całą grupką innych dzieci bawiliśmy się pod nim, czasami na nim. Potem zdarzało się latem leżeć pod nim, wpatrując się w niebo, albo resztę parku.
Minęłam drzewo, niosące ze sobą wiele wspomnień, znalazłam się pod oknem kuchennym ciotki Judy. Zerknęłam. Drzwi do salonu były otwarte. Ciocia, Majka, Robert... i Monika, która płakała. Wylewała potoki łez. Jej narzeczony, przytulony do niej, wycierał jej łzy. Żadne z nich nie miało wesołej miny. Nawet moja najlepsza przyjaciółka, zawsze radosna i uśmiechnięta, teraz bezdźwięcznie wpatrywała się w ścianę z beznamiętnym wyrazem twarzy. Otworzyłam drzwi. Nawet nie usłyszeli, nikt z nich nie przerwał ciszy. Oparłam się o ścianę. Nawet z odległości tych kilku metrów usłyszałam szloch siostry. Nikt nie próbował jej uspokajać. Widocznie rozmowa i pocieszanie zakończyło się już dawno, bezskutecznie. Bez nadziei, że odczekam się jakiś wyjaśnień bez pytania, przekroczyłam próg małego salonu. Potem właściwie wszystko stało się bardzo szybko. Trzy pary rąk zawiesiły się na mojej szyi, ale nadal nikt nic nie powiedział. W końcu już jak gdyby nigdy nic przemówiła moja prawna opiekunka.
- Może herbaty? - Była tak szczęśliwa. Mówiła to, jak gdyby to była najistotniejsza rzecz w tej sytuacji, której nadal nie pojmowałam. Później spojrzałam na kalendarz i zaczęłam rozumieć. Na kartce, dużymi literami widniał osiemnasty kwietnia. Dwa dni. Około pięćdziesiąt dwie godziny temu wyszłam z domu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sysia dnia Wto 15:29, 20 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alex
najarana hiszpania



Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 1013
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Iława
Płeć: pisarka

PostWysłany: Wto 22:07, 20 Kwi 2010    Temat postu:

Przeczytałam i nie wiem, co powiedzieć. Moje podłe oko nie wykryło żadnego błędu, literówki, itp. Jedynie, co wychwyciłam, to mały retoryk. Jeżeli śpisz, to nie masz poczucia czasu, co nie? Z jakiej choinki bohaterka wiedziała, ile jechała owym samochodem?
Poza tym ładnie, składnie, z chęcią poczytam :D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
szakala
Latająca nad ziemią



Dołączył: 30 Gru 2009
Posty: 1048
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wrocławia
Płeć: pisarka

PostWysłany: Wto 23:57, 20 Kwi 2010    Temat postu:

Sysia napisał:
Słońce chwiało się ku zachodowi.

A nie lepiej ,,chyliło się"...? oO

Cytat:
Od ośmiu lat, czyli dnia, w którym jedna z nich się tutaj wprowadziła stały się nierozłączne.

przecinek między ,,wprowadziła" a ,,stały".

Cytat:
Za tydzień, ta młodsza miała skończyć szesnaście lat.

Bez przecinka.


Cytat:
Świetna impreza, w kameralnym gronie, w jednym z małych, nieznanych klubów w Zittau.

,,Świetna impreza w kameralnym gronie w jednym z małych, nieznanych klubów w Zittau."


Cytat:
W ciągu paru sekund ciemnowłosa jeszcze piętnastolatka, poślizgnęła się mokrej od deszczu, kamiennej barierce.

Pierwszego przecinka ma nie być. A poza tym to zdanie brzmi dziwnie... oO Jakby była jeszcze ciemnowłosa, a nie jeszcze piętnastoletnia xP

Cytat:
Cieszyła się, że te schody tam są, inaczej nurt rzeki, właśnie ciągnął by ciało, które teraz musiało leżeć na schodach.

Ejjj... Albo to zdanie jeet niepoprawne stylistycznie, albo ja jestem lewa. A lewa nie jestem na pewno xD
A poza tym ,,(...) że te schody tam są - inaczej nurt rzeki właśnie ciągnąłby ciało..." yyy... no właśnie. I co dalej? xD Styl ;P

Cytat:
Na chwile straciła ją z oczu. Po chwili była już na schodach, ale zamiast dziewczyny ujrzała tylko plamę krwi...

Powtórzenia to ZuO.

Cytat:
Pierwsze co ujrzałam to Anioł.

Przecinek między ,,pierwsze" a ,,co" oraz między ,,ujrzałam" a ,,to".


Cytat:
Dziwne, po niby niegroźnym upadku, umarłam.

,,Dziwne - po niby niegroźnym upadku umarłam"


Cytat:
Nie pasowało mi jedynie, że był On ubrany w skórę, zamiast piór, ale okropny ból głowy nie pozwalał mi się nad tym zastanawiać.

Między ,,skórę" a ,,zamiast" nie powinno być przecinka. Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu...!!!


Cytat:
- Jak się spało królewno?

,,Jak się spało PRZECINEK królewno?"


Cytat:
Niestety, Nieba to nie przypominało, ale stary, zaniedbany pokój. Ogromny stary, zaniedbany pokój.

Znów styl...!!!
,,Niestety, Nieba to nie przypominało - było bardziej podobne do starego, zaniedbanego pokoju. Ogromnego pomieszczenia, ktorego podłogi od dawna nie tknęła ludzka stopa". Czy ja wiem... xP


Cytat:
- Czy ja... jestem w Niebie? - udało mi się wydobyć z siebie te pięć słów jednak u dwóch mężczyzn, którzy stali nade mną wywołały one jedynie napad śmiechu. Muszę przyznać, obaj mieli uroczy śmiech.

,,te pięć słów PRZECINEK jednak u dwoch mężczyzn..."
,,muszę przyznać - obaj mieji urocze uśmiechy"


Cytat:
. Bolało mnie wszystko łącznie z szyją i rękoma.

Przecinek między ,,wszystko" a ,,łącznie".


Cytat:
Dopiero po paru minutach uświadomiłam sobie co się wydarzyło.

Uświadomiła sobie PRZECINEK co się wydarzyło.

Cytat:
- Możesz wstać? - zapytał. Spróbowałam się podnieść. Z jego małą pomocą udało mi się.

Styl. ,,Udało mi się to z jego małą pomocą"

Cytat:
Zainteresował mnie ten mężczyzna, a raczej ich dwoje oraz ten dom i ta cała sytuacja.

Zainteresował mnie ten mężczyzna - a raczej ich dwoje - oraz ten dom i ta cała sytuacja"

Cytat:
Biło od tego jakąś... magią? Może to nie jest odpowiednie słowo, raczej tajemnicą

Biło od niego jakąś... magią...? nie, to nie jest odpowiednie slowo. Bardziej pasuje tu ,,tajemnicą".


Cytat:
Zza starych drzwi pojawiła się niska blondynka. Miała maksymalnie dziewiętnaście lat, chociaż stawiam na mniej. Mniej więcej metr sześćdziesiąt może trochę więcej.

Kochana, w pierwszym zdaniu jest czas przeszły. W drugim teraźniejszy, a w trzecim znów przeszły oO
,,Mniej więcej metr sześćdziesią PRZECINEK może trochę więcej"


Cytat:
- Jak się czujesz? - rzuciła. Chyba próbowała być miła, ale jej nie za bardzo wychodziło. Z jej słów bił taki chłód.

Powtórzenia - ,,jej"


Cytat:
. Gdy dziewczyna wsiadła do auta ogarnął mnie przeraźliwy strach, nawet większy od tego, gdy się obudziłam w obcym miejscu i świecie.

wsiadła do auta PRZECINEK ogarnął mnie...

Cytat:
Skąd ona mogła wiedzieć co czuje?

Przecinek między ,,wiedzieć" a ,,co".


Cytat:
Powiedziała to tak zdecydowanie, że w ogóle nie miałam ochoty, ani zamiaru nic mówić.

Bez drugiego przecinka.



Cytat:
Wychodząc z samochodu szepnęłam tylko dziękuję i wyszłam.

Gdzie tu logika...? Wychodząc wyszłaś...?

Cytat:
Rodzice... minęło już ponad osiem lat odkąd ostatni raz ich widziałam.

,,(...) osiem lat PRZECINEK odkąd ostatni raz..."


Cytat:
Bynajmniej jakiegoś czasu wszyscy mi tak mówią.

Bynajmniej OD jakiegoś czasu...


Cytat:
Dziewczyna nie fatygowała się podwieźć mnie ani kawałek za granice miasteczka, więc miałam do przebycia niecałe trzy kilometry. Miałam dwie drogi do wyboru, ale musiałabym być na prawdę głupia, aby wybrać tą pierwszą.

Powtórzenie - ,,miałam"


Cytat:
A więc ruszyłam chodnikiem w stronę starej szkoły.

Po co to ,,a", tym bardziej, że w poprzednim zdaniu już się jedno znalazło...?

Cytat:
Opuszczony budynek na uboczu drogi stał odkąd tu przyjechałam i podobno dużo wcześniej.

Pod lupę. Styl. Popraw.


Cytat:
Kiedyś było tu publiczne gimnazjum, ale po jakimś wypadku w 1970, szkołę zamknięto i tak już czterdzieści lat tutaj stoi samotnie, a od ośmiu lat wzbudza we mnie lęk.

po ,,1970" mie ma przecinka.

Cytat:
Pamiętam, jak dziś, gdy wraz z całą grupką innych dzieci bawiliśmy się pod nim, czasami na nim. Potem zdarzało się latem leżeć pod nim, wpatrując się w niebo, albo resztę parku.

1. Powtórzenie - ..pod nim"
2. po ,,pamiętam" nie ma przecinka.


Cytat:
Minęłam drzewo, niosące ze sobą wiele wspomnień, znalazłam się pod oknem kuchennym ciotki Judy.

Po ,,drzewo" nie ma przecinka.


Cytat:
Wylewała potoki łez. Jej narzeczony, przytulony do niej, wycierał jej łzy.

Powtórzenie - ,,łzy"

Cytat:
Nawet nie usłyszeli, nikt z nich nie przerwał ciszy. Oparłam się o ścianę. Nawet z odległości tych kilku metrów usłyszałam szloch siostry.

Powtórzenie - ,,nawet"


Cytat:
W końcu już jak gdyby nigdy nic przemówiła moja prawna opiekunka.

W końcu już, jak gdyby nigdy nic, przemówiła...



Alex... Weź mnie nie załamuj... Tyle tu byków, a Ty nic nie zauważyłaś...? xD

Hm... Co do pracy. Sysiu, wiem, o co Ci chodzi w tym opowiadaniu, wiem, co chcesz za jego pomocą przekazać, ale czasem wyraźnie nie potrafisz znaleźć słów, dlatego je powtarzasz.
Co do przecinków... Przecinki zazwyczaj służą do oddzielenia orzeczeń w zdaniu. Jutro wrzucę zasady stawiania przecinków, bo - jak widzę - u 80% ludzi na tym forum to poważnie kuleje.
Dwa razy zmieszałaś czasy. Wiem, że to się teraz tak pisze, bo to uatrakcyjnia pracę, ale jest to jednak błąd i nauczyciel prawie na pewno się tego przyczepi. Piszemy w jednym czasie - to taka stalowa zasada.

I to chyba tyle...
ok xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alex
najarana hiszpania



Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 1013
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Iława
Płeć: pisarka

PostWysłany: Śro 16:47, 21 Kwi 2010    Temat postu:

Idę do okulisty !
oO
Hmm... Może to niski poziom intelektualny klasy za tym stoi? oO


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sysia
saturated with happiness
saturated with happiness



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja się tu wziełam?
Płeć: pisarka

PostWysłany: Śro 18:51, 21 Kwi 2010    Temat postu:

o Boże. -,- aż tyle?!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
szakala
Latająca nad ziemią



Dołączył: 30 Gru 2009
Posty: 1048
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wrocławia
Płeć: pisarka

PostWysłany: Śro 20:22, 21 Kwi 2010    Temat postu:

Pocieszę Cię xD
Było już późno - nie rejestrowałam wszystkiego xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alex
najarana hiszpania



Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 1013
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Iława
Płeć: pisarka

PostWysłany: Śro 20:37, 21 Kwi 2010    Temat postu:

Buahaha xD
To bardziej mnie pognębiło, wiesz ?! :<
Jestem śleeepa ! Jak kret może nie, ale jesteś ślepa...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sysia
saturated with happiness
saturated with happiness



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja się tu wziełam?
Płeć: pisarka

PostWysłany: Sob 11:07, 24 Kwi 2010    Temat postu:

Znowu będzie od zajebania błędów, ale cóż - raz się żyje. ;boi się;

<center>ROZDZIAŁ I

"Zasadniczo - pierwsze spotkanie."
</center>

Przyglądał się tej nienaturalnie kuszącej istocie wykonującej bezbłędny makijaż. Miał świadomość, że zachowuje się nie tylko nie fair w stosunku do niej, ale i całej reszty. Nie zwracał na to uwagi. Już tydzień temu zaczął łamać zasady, to dlaczego miałby skończyć akurat teraz?
Dziewczyna zsunęła fioletową tunikę. Została w samej bieliźnie.
Hmm... Większość męskiej części człowieczeństwa chciałaby być teraz na moim miejscu. - pomyślał. Zanurzył się lekko w marzeniach nie odrywając wzroku od nieświadomej postaci szykującej się na swój wielki dzień.
Wysoki mężczyzna siedzący na dachu starego domu był niezauważalny. Mógł bez problemu siedzieć i oglądać przedstawienie odbywające się w niewielkim pokoju, z fioletowymi ścianami i uroczą szesnastolatką w środku. Z dnia na dzień podobało mu się coraz bardziej. Obiecał sobie, że po dziesięciu dniach skończy. Mijał siódmy. Zostały mu trzy dni delektowania się pięknem tej ludzkiej istoty.

Przejechałam tuszem rzęsy po raz kolejny. Ostatni raz spojrzałam w lustro i wyszłam "podbijać świat". Tego dnia kończyłam szesnaście lat. Odgarnęłam jeden z kosmyków włosów puszczonych luźno przy koku upiętym z moich ciemnobrązowych włosów. Poprawiłam granatową sukienkę doskonale komponującą się z moimi białymi, wysokimi butami, wiązanymi kawałek za kolano. Chodź raz to musiałam sobie przyznać - wyglądałam dobrze. Jedyne co mogło mi przeszkadzać do dość blada cera. Lekarz powiedział, że spowodowane jest to sporą utratą krwi z upadku w minionym tygodniu, za parę dni powinnam wydobrzeć, ale tymczasem już w samochodzie, po raz kolejny sprawdzałam w małym lusterku, czy na pewno dobrze przypudrowałam ślad trochę poniżej ramienia. Wydawał się niewidoczny. Ten kto wymyślił podkład, puder i fluid, powinien dostać Nobla... - pomyślałam, wychodząc z samochodu. Już po chwili znalazłam się w drzwiach klubu, słysząc jedno krótkie "wow".
Byli tu wszyscy, których kochałam. Wszyscy, którzy żyją... Obrzucili mnie prezentami. Nawet nie chcieli słyszeć, że to nie potrzebne. Dla mnie najważniejsze było, że przyszli wszyscy. Nawet Marta i Kaśka, które właściwie to się nienawidziły.
Rozejrzałam się po sali. Prócz kilku osób przy barze, cała sala była nasza. Uwielbiałam to miejsce głównie z tego powodu - nikt tu nie przychodził. Nie mogłam pojąć dlaczego. Jak dla mnie panował tu niewyobrażalnie miły klimat. Nowoczesny lokal, w starej piwnicy, bardzo zadbany. Obsługa nigdy nie sprawiała problemów w niczym. Teraz większość stolików w "DunkelWelt" zastawiona była alkoholami, sokami i chipsami. Na krzesłach wisiały torebki. Praktycznie mogłam każdą przypasować do właścicielki... Czerwona, duża to ta Kasi, czarna, workowata - Majki. Mogłabym wymieniać dalej.
Z głośników dobiegała muzyka. Właśnie leciała jedna z piosenek zespołu Play & Win, chyba nazywała się "Only". Usiadłam koło Majki i Toma. Na prawdę miły chłopak. Patrząc na jego krótkie, rozczochrane włosy i bursztynowe oczy, można by się spodziewać tajemniczego, zamkniętego w sobie chłopca, albo uroczego i czarującego flirciarza. Tymczasem Tom Wolky, osiemnastolatek z Niemiec, był odpowiedzialnym mężczyzną, po uszy zakochanym w mojej najlepszej przyjaciółce. Zawsze marzyłam, żeby mnie ktoś tak kochał. Zwykle chłopakom zależało na moim ciele, nie ma mnie. Już dawno przestałam o tym myśleć i zmieniłam do nich podejście.

Zabawa była niesamowita.
- Jak się bawi nasza księżniczka? - szepnął mi do ucha, swoim przyjaznym i jak zawsze roześmianym głosem, Robert. Oczywiście mocno podkreślił słowo "księżniczka". Uwielbiam mnie drażnić. Sprawiało mu to niesamowitą frajdę. Zdążyłam się przyczaić, ale na miejscu Moniki nie wiem czy zdołałabym z nim wytrzymać. Dwudziestojednoletni mężczyzna, z trudnym charakterem i duchem piętnastolatka w okresie buntu nie był prosty do zdzierżenia, ale ciemne, kręcone włosy, duże oczy, ten kusicielki wyraz twarzy i pokłady miłości, które od niego biły, zapewne miały dla mojej starszej siostry jakieś znaczenie.
- Dobrze, dobrze, mój sługo - syknęłam z udawaną skromnością. Od trzech lat, czyli od chwili, gdy go poznałam, prowadziliśmy te swoje zabawne gierki. Od miesiąca trwają one bez przerwy. To dlatego, że Rob zamieszkał z nami. Męska ręka w domu się przyda, jak to argumentowała Juda z Mon, jednak po prostu ciocia, nie wiele starsza od nas, miała zaledwie dwadzieścia sześć lat, żadnego doświadczenia z młodzieżą i zgadzała się dosłownie na wszystko, to dlaczego miał by jej przeszkadzać w domu parę lat młodszy mężczyzna?
- Dziękuję za taniec, o Pani - teatralnie pocałował moją dłoń. Zawsze uważałam, że powinien być aktorem, tymczasem w przerwach pomiędzy nauką, a szkołą pracował jako recepcjonista hotelu. Na później miał wiele ambitnych planów.
Nie zdążyłam dojść do stolika, a Maja pociągnęła mnie w kierunku toalety.
- Widziałaś?! - krzyknęła, jakby kometa przeleciała mi przed oczyma, a ja bym tego nie zauważyła. Rzuciłam jej pytające spojrzenie.
- No jak ten seksowny blondyn na ciebie patrzy! - wykrzykiwała z radościom. Mówiła jeszcze dobre dziesięć minut o jakimś blondynie co siedzi przy barze i wpatruje się we mnie. Gdy już zaczęła swoją przemowę, nawet nie próbowałam jej zatrzymać.
- Pokręć się przy nim. - poleciła. Dawno przestałam się bawić w takie gierki. Nie widziałam ostatnio na horyzoncie żadnej duszy, z którą chciałabym spędzić resztę życia, albo choćby parę kolejnych dni.
- Nie. - odpowiedziałam zdecydowanie.
- Tak.
- Nie.
Nie kontynuowała tej prowadzącej do niczego rozmowy. Wypchnęła mnie przez drzwi i zaprowadziła wprost do baru. Zagadała do kelnera. Miałam parę sekund, aby przyjrzeć się domniemanemu gapiowi. Rozpoznałam w nim faceta z ławki. Tym razem był sam. Topił usta w szklance coli. Uśmiechnął się do mnie. Ukazał mi rząd swoich białych zębów. Ruszył w moim kierunku. Serce zabiło mi mocniej, co nie zdarzało się często. Zbliżył się do mnie, wziął głęboki wydech i wyciągnął dłoń:
- Jestem... - zastanowił się chwilę - Stevans.
Złapałam jego dłoń.
- Sandra.
Mówił po niemiecku. Większość osób z Zittau i okolic, w których mieścił się także Porajów, znała co najmniej polski i niemiecki, większość jeszcze czeski. Uroki mieszkania na granicy.
- No więc co świętujemy? - usiadł obok mnie. Zobaczyłam jak moja przyjaciółka wycofuje się do jednego z naszych stolików.
- Moje urodziny.
Puściłam mu jeden z moich uroczych uśmiechów. Spojrzałam na jego oczy. Jego piwne tęczówki mieniły się dziwnym blaskiem. Spostrzegł, że się mu przyglądam. On sam od dłuższego czasu mierzył mnie wzrokiem. Kończył pić napój. Delikatnie zakrztusił się ostatnim łykiem. W jego kieszeni za wibrował telefon. Odczytał wiadomość i wyszedł bez słowa.
Poczułam się dziwnie, zakręciło mi się w głowie. Opadłam się o ścianę i wyszłam na dwór zaczerpnąć powietrza. Nikt nawet nie zauważył mojego chwilowego zniknięcia. Spojrzałam w kierunku głównej ulicy miasta. Była teraz zupełnie pusta, ale oświetlona. W oddali słychać było parę aut, za mną muzykę i dźwięk zgrzytających drzwi. Ktoś wyszedł. Stanął za mną Łukasz. Nie musiałam się nawet obracać, aby go rozpoznać. Poczułam jego perfumy, które z resztą sama mu kupiłam na osiemnaste urodziny. Objął mnie od tyłu dłońmi i przytulił. Tak po przyjacielsku.

W końcu znalazłam się w swoim pokoju. Na łóżku leżało kilka prezentów. Otworzyłam pierwszą, która nawinęła mi się pod ręką. Największą. Na karteczce napis "Ciocia Juda, Monika i Rob." W środku był piękny, stary album. Usiadłam i otworzyłam go. Moim oczom ukazały się trzy dziewczynki - najmniejsza siedziała na starej skrzyni ze szmacianą lalką w ręku. Obok niej dwie wręcz identyczne brunetki. Bliźniaczki miały maksymalnie sześć lat, młodsza może dwa. Przyjrzałam się im dokładnie. Mama... pomyślałam, patrząc na jedną ze starszych dziewcząt. Przeglądałam rodzinny album. Kryły się tam setki wspomnień. Pod każdym z nich, krótki podpis wykonany prawdopodobnie czarnym piórem. Ostatnie zdjęcie trzech sióstr z marca 1990. Odłożyłam "skrzynkę wspomnień" na półkę. Zajrzałam jeszcze raz do bladożółtej torby. Wyciągnęłam niewielki skrawek papieru. Mały prostokąt. Trzymałam w rękach bilet na samolot do Paryża! Spełnienie marzeń. Małymi literami wpisana była data i dwa nazwiska: Adamczyk oraz Kowalska. Data: dwudziesty dziewiąty kwietnia. Majówka w Paryżu, spełnione marzenie. Zamierzałam zbiec na dół i podziękować im. Spojrzałam na zegarek. Trzecia w nocy nie była najodpowiedniejszą porą. Zajęłam się resztą prezentów. Od Marty i Patryka, śliczna bransoletka, Majka - najnowsza książka Kristin Mog i fioletowy notes na nowy pamiętnik. Jak ona wie co mi trzeba, w obecnym zapisywałam właśnie ostatnie strony. Spojrzałam na gruby notes w fioletowej okładce. Uśmiechnęłam się lekko. Przedostatnia paczuszka, Kasia, Lio, Ania, Hana, Michał, Tom i Łukasz - kolczyki i flakonik perfum. Na opakowaniu można było zauważyć napis "Thierry Mugler Angel Women". Zmierzyłam wzrokiem buteleczkę. Niebieska substancja wypełniała flakonik w kształcie gwiazdki. Podsunęłam perfumy bliżej twarzy. Do moich nozdrzy wdarł się delikatny zapach. Nie przypominał żadnych z perfum zalegających u mnie na półce.
Skierowałam wzrok na łóżko. Ku mojemu zdziwieniu było tam jeszcze coś.
Otworzyłam ostatnią paczuszkę. Malutka, ale starannie zapakowana. Czerwony papier, kokardka w parę odcieni ciemniejszym kolorze. Moim oczom ukazał się przepiękny łańcuszek. Duże serce, w środku z jakimś węzłem. Pod spodem przypięty jakiś kamień. Niebieski, lśnił jak diament. Cyrkonia, najlepsza imitacja diamentu. Kilkakrotnie obejrzałam pudełeczko w poszukiwaniu jakiejkolwiek karteczki. Brakło mi już możliwości któż by to mógł być. Nikt nie przychodził mi do głowy. Na dnie widniał jedynie napis "Noś to!". Pochyłe, niedbałe pismo świadczyło, o tym, że pisał to jakiś chłopak. Ale tego już domyśliłam się sama. Odłożyłam ten prezent wraz z całą resztą na właściwie miejsca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kwiatpoezji.fora.pl Strona Główna -> "Czynić myśl widzianą" / Proza / Biblioteka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin