Forum www.kwiatpoezji.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Boskie życie [nz]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kwiatpoezji.fora.pl Strona Główna -> "Czynić myśl widzianą" / Proza / Biblioteka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Annie
różowy wampir
różowy wampir



Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 2222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: pisarka

PostWysłany: Czw 22:44, 07 Paź 2010    Temat postu: Boskie życie [nz]

Witam,. Chciałam przedstawić coś, co w sumie tworzy się w szkole. Za każdym razem, gdy mi się wyjątkowo nudzi w szkole, chwytam kartkę papieru i dopisuje kolejne zdania. Tak powstał zalążek mojego "nowego dziecka" o dość przewrotnym tytule. Każdy znajdzie coś dla siebie. Zahaczę trochę o wiarę (bez obrazy nikogo of course) dorzucę fantastykę i elementy znane z filmów "Jestem Legendą" czy "Armia Boga". Czasem lekcje potrafią być inspirujące. Mam nadzieję, że nie zanudziłam nikogo tym jakże rozbudowanym opisem. Miłej lekturki. Wiem, że na początku możecie nie rozumieć o co chodzi, ale w miarę czytania wszystko będzie się wyjaśniać, a wiele pozostanie do dyspozycji waszej wyobraźni...
:hamster_explain:


Prolog
Nastąpił dzień szósty. Choć Ziemia została kompletnie stworzona, brakowało na niej Nas. Rośliny rozwijały swoje pąki słońce prażyło soczyście zieloną trawę, a zwierzęta tworzyły swój zmysłowy taniec. Brakowało jednej rzeczy i wiadomo było, że coś jest nie tak.
Gdzie się podział człowiek?
Bóg rozmyślał długo nad swoim dziełem. Cieszył się z dobra i perfekcji stworzenia, lecz brakowało mu głównego ogniwa, maszyny napędzającej świat. Zwierzęta były zwyczajnie zbyt głupie, by powierzyć im władzę. Ich dzikość zachwiałaby pożądaną harmonię. Flora zbyt nieruchoma, by zapanować nad fauną.
Cóż począć?
Wtem do boskich drzwi zapukał pewien jegomość. Ku osłupieniu anielskich strażników, pokłonił się z szelmowskim uśmiechem Bogu i przemówił:
- Czyżbyś miał problem z głównym ogniwem?
Jego oczy zabłyszczały...


Rozdział I
Leyla siedziała na parapecie w swoim pokoju. Czuła w sercu pustkę, patrząc przez okno na otaczający ją świat. Na teoretycznie niepozornym wczesno porannym niebie zauważyła przelot ptaka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie miał 3 metrów długości! Westchnęła i ze zrezygnowaniem podeszła do swojego biurka. Wyciągnęła z szuflady plik kartek i wycinków z gazet. Nagłówki krzyczały: "Groźny projekt wymknął się spod kontroli." "Policja apeluje o spokój." "Nie wychodź z domu po zmroku." czy "Gdzie jest Bóg?".
Odłożyła gazety, a w jej oku zakręciła się łza. Przestawiła zdezelowane krzesło i ostrożnie otworzyła zbrojone drzwi. Powoli i z obawą wyszła na korytarz, który przypominał żałosny obrazek. Purpurowa tapeta była w wielu miejscach poszarpana, jakby pazurami. Omiotła wzrokiem popękane deski i zburzone schody. Codzienność. Przez otwarte na oścież okno wpadały pierwsze promienie słońca, odsłaniając szczątki dawnego półpiętra.
Leyla ostrożnie zsunęła się po wcześniej przygotowanej linie wprost do wyłącznika światła. Wcisnęła przycisk, wyłączając zewnętrzne lampy. Już dawno nauczyła się jak żyć z klątwą, przekleństwem, która spotkała ludzką cywilizację.
Parę lat temu pewien szalony naukowiec - prywatnie ojciec Leyli - wpadł na genialny pomysł zagłębienia się w ewolucję człowieka. Pragnął obalić mity na temat boskiego stworzenia świata. Nie udało mu się to, a obiekt jego badań wymknął się spod kontroli. On sam przepadł w tajemniczych okolicznościach.
Dziewczyna westchnęła, patrząc na rodzinne zdjęcie. Otarła samotną łzę, moczącą jej gładki policzek. Mieszkała z ojcem całe życie. Nie znała matki. Może wcale jej nie miała? Tęskniła za rodzicem, który poświęcił dla wychowania córki karierę naukowca NASA. Nie zaprzestał jednak badać i dążyć do poznania prawdy o istnieniu. Leyla była mu wdzięczna za trud włożony w jej wychowanie, toteż sama często pchała ojca do nauki i pogłębiania wiedzy.
Nieraz zastanawiała się, czemu Bóg pozwolił na taką zagładę? Czy On istniał?
Udała się do kuchni, dalej rozmyślając. Z kończących się zapasów przygotowała sobie śniadanie. Wschodzące słońce na dobre rozświetliło mroczne pomieszczenie. W oczach błysnęły łzy, gdy jedząc posiłek, przypomniała sobie dawne czasy. Tak bardzo tęskniła za normalnością. Po fatalnym incydencie, zbuntowana natura natychmiast przejęła kontrolę nad światem. Zwierzęta porzuciły wytresowane umiejętności, rośliny odmówiły posłuszeństwa - rosły jak chciały i dojrzewały, gdy im było wygodnie. Człowiek stał się podgatunkiem, nie miał prawa rządzić. Nigdy. Może miało to nam uświadomić naszą słabość... Może.
Gdyby nie fatalny eksperyment, może byłoby inaczej. A może to i tak by się wydarzyło? Leyla, pozmywawszy naczynia, ruszyła do gabinetu ojca. Włączyła komputer i sprawdziła wiadomości. Choć cywilizacja nie upadła całkowicie, ludzie zdziczeli. Zwierzęta połowały na nas, a my polowaliśmy na siebie. Odebrała reklamy, zaprogramowane przez firmy hostingowe na wiele lat. Nic ciekawego - pomyślała. I wtedy ktoś zapukał do drzwi...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annie dnia Czw 22:44, 07 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HaeL
cudzoziemiec



Dołączył: 18 Wrz 2010
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opole
Płeć: pisarz

PostWysłany: Pią 6:47, 08 Paź 2010    Temat postu:

az nazbyt oryginalne
mi sie nie podoba, opowiadania powinny byc luzne tzn miłe w czytaniu jesli chcesz zeby to ludzie czytali a to to nie jest

no i kto w tych czasach nie ma dzwonka do drzwi zeby pukac?
peace


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelley
brytyjska herbatka



Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lębork.
Płeć: pisarka

PostWysłany: Pią 18:11, 08 Paź 2010    Temat postu:

do Hael, wiesz, nie każdy używa dzwonka. Moja przyjaciółka mieszka w bloku i też do niej się puka, a nie dzwoni.

A co do opowiadania. Trzy metrowy ptak jest trochę dziwny, szalony naukowiec, który znika - również. Ale to jest zbyt mało, żebym mogła wyrazić swoją opinię. Poczekam, aż rozwiniesz wątek i wtedy będę mogła powiedzieć coś więcej. Jak na razie mam mieszane uczucia, bo niezbyt lubię fantastykę, a już w szczególności nie kręci mnie większe mieszanie religii do fantastyki. ;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
różowy wampir
różowy wampir



Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 2222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: pisarka

PostWysłany: Pią 21:01, 08 Paź 2010    Temat postu:

cóż, chcę zaznaczyć, że niekażde opowiadanie musi być luźne. To ma dosyć...ciekawą tematykę, przynajmniej w moim mniemaniu. Generalnie mam już zarys jak to rozwinąć, więc sądzę, że będziecie usatysfakcjonowani. poza tym, jest to część pracy na polski ;) 2 dłuższy rozdział już niebawem.
A co do dzwonka, no to prosze cię, ale kto w czasie zagłady ludzkości bawi się w domofony lub dzwonki. Tymbardziej, że mógł on nie działać, a pukanie oraz walenie do drzwi jest bardziej efektywne...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
szakala
Latająca nad ziemią



Dołączył: 30 Gru 2009
Posty: 1048
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Wrocławia
Płeć: pisarka

PostWysłany: Pią 23:00, 08 Paź 2010    Temat postu:

Cytat:
Choć Ziemia została kompletnie stworzona, brakowało na niej Nas.
Błąd logiczny - skoro była kompletnie stworzona, to nic by na neij nie brakowało. A ponieważ brakuje, tzn, że nie jest kompletnie stworzona.

Cytat:
Rośliny rozwijały swoje pąki słońce prażyło soczyście zieloną trawę, a zwierzęta tworzyły swój zmysłowy taniec.

Przecinek między ,,pąki" a ,,słońce".
A poza tym jest błąd stylistyczny - ,,swój" i ,,swoje" pochodzą od jednego słowa i to już się klasyfikuje jako powtórzenie.

Cytat:
Zwierzęta były zwyczajnie zbyt głupie, by powierzyć im władzę.
a to zdanie też mi podchodzi pod styl, ale na razie będę milczeć oO


Cytat:
Ku osłupieniu anielskich strażników, pokłonił się z szelmowskim uśmiechem Bogu i przemówił:

tu nie powinno być przecinka - występuje tylko jeden czasownik.



Cytat:
Na teoretycznie niepozornym wczesno porannym niebie zauważyła przelot ptaka.
,,wczesnoporannym" pisze się razem.

Cytat:
Parę lat temu pewien szalony naukowiec - prywatnie ojciec Leyli - wpadł na genialny pomysł zagłębienia się w ewolucję człowieka.
prywatnie...? oO o co kaman?


Cytat:
Po fatalnym incydencie, zbuntowana natura natychmiast przejęła kontrolę nad światem.
nie powinno być przecinka


Cytat:
Człowiek stał się podgatunkiem, nie miał prawa rządzić.
sorki, jestem biologiem, a to zdanie mnie uderzyło xP wiem, że chodziło Ci o to, że człowiek nagle przestał mieć cokolwiek do powiedzenia, ale patrząc na to zdanie z punktu widzenia nauki, jest ono bezsensowne. człowiek to rodzina. Człowiek myslący to gatunek. i na tym się kończy. Nie można stać się ,,podgatunkiem".
Ewentualnie można stać się odmianą gatunku oO
ok, koniec xDD

Cytat:
Zwierzęta połowały na nas, a my polowaliśmy na siebie.
poLowały ;)

Hmm... nie podoba mi się to, że raz piszesz w 3. os. l.poj, a raz w 1. os l. mnogiej. oO też mam taką tendencję, ale to jest złe i trzeba to tępić xP

jam beta, nie krytyk, więc sie nie wypowiem xD
pisz, pisz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HaeL
cudzoziemiec



Dołączył: 18 Wrz 2010
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opole
Płeć: pisarz

PostWysłany: Sob 8:26, 09 Paź 2010    Temat postu:

o jeju ten dzwonek to byla ironia jej jezu..

To ma dosyć...ciekawą tematykę, przynajmniej w moim mniemaniu.

chciałabyś, tematykę określisz po 10-20 rozdzialach


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
różowy wampir
różowy wampir



Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 2222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: pisarka

PostWysłany: Sob 20:11, 09 Paź 2010    Temat postu:

Dzięki za wytknięcie błędów ^^ postaram się poprawić na przyszłość.
Poza tym, hael, mogę stwierdzić, czy coś mnie interesuje już po pierwszych dwóch zdaniach, ale tak, tak, badź dalej uprzedzony..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HaeL
cudzoziemiec



Dołączył: 18 Wrz 2010
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opole
Płeć: pisarz

PostWysłany: Pon 16:33, 11 Paź 2010    Temat postu:

no to Ty,
a nie ja


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
różowy wampir
różowy wampir



Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 2222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: pisarka

PostWysłany: Czw 10:12, 14 Paź 2010    Temat postu:

Krótki rozdział, ale musiałam to rozdzielić.

Rozdział II
Pukanie nasiliło się, a Leyla coraz mocniej drżała. Dawno nie spotkała istoty, która pukała! Wyciągnęła z szuflady pistolet i podeszła ostrożnie do drzwi. Pukanie ustało, gdy delikatnie przekręciła klucz w zamku.
Gość zapewne już się zorientował, że zastał właścicielkę domu. Może wiedział o tym już od dawna? Dziewczyna wysunęła głowę, bacznie obserwując intruza. Do uda przyciskała odbezpieczoną broń. Jej twarz była napięta i skupiona, a paznokcie wolnej ręki boleśnie wbijały się w jej zaciśniętą dłoń. Duże niebieskie oczy bacznie lustrowały jego wygląd.
Był to wysoki, postawny, dobrze zbudowany młody mężczyzna. Miał piękne, mieniące się złotem włosy oraz oczy jak ocean.
Spoglądał na nią z nonszalancją i lekkim rozbawieniem. Jego postawa delikatnie zirytowała Leylę, lecz wciąż nie traciła czujności. W końcu to mogła być zasadzka.
- Witaj, nazywam się Ian. Właściwie William Thomas Johnson, ale mów mi po prostu Ian. - Chłopak uśmiechnął się, a Leyla nie wiedziała, co robić. Zupełnie ją sparaliżowało.
Młodzieniec bez problemu otworzył szerzej drzwi i wszedł do pomieszczenia, przesuwając zdezorientowaną dziewczynę na bok. Jego dotyk ja otrzeźwił. Nie zdążył mrugnąć okiem, gdy przygniotła go do ściany, a lufa pistoletu została wycelowana w jego serce.
- Kim jesteś? - warknęła głośno, przyciskając jedną ręką jego szyję, a drugą wbijając pistolet w umięśnioną pierś.
- To boli! - Zaśmiał się, po czym z gracją baletnicy złapał ją, obrócił i trzymał w ramionach, odrzucając broń.
- Wciąż mogę cię jeszcze ugryźć. - Leyla szamotała się w uścisku.
- Spokojnie! Nie chce zrobić ci krzywdy - powiedział i od razu ją puścił. - Jak już mówiłem, jestem Ian, mam 19 lat i właśnie się do ciebie wprowadziłem. Tak nawiasem, może teraz ty się przedstawisz?
Poziom zaskoczenia i zdezorientowania sprawił, że dziewczyna ledwie trzymała się na nogach. Ale w końcu wykrztusiła.
- Jestem Leyla Carter. - Widząc jego zdziwioną minę, dodała - Tak, córka tego szalonego naukowca, który zapoczątkował wszystko.
Westchnęła i odeszła na bok. Chłopak bez słowa, poszedł za nią. Pomimo irytacji, nie powiedziała nic. Usiadła na ogromnej skórzanej kanapie w salonie i zaczęła czytać "Jestem legendą".
Zabawne, jak sytuacja głównego bohatera pasowała do jej własnej.
Tak wciągnęła ją lektura, że zupełnie nie zauważyła momentu, w którym nowo poznany mężczyzna zniknął.
- Ian? - zawołała z nutą przerażenia w głosie.
Natychmiast zerwała się na równe nogi i wybiegła na korytarz.
- Ian? Ian, odezwij się!
Nikt nie odpowiedział, więc po kolei sprawdzała pomieszczenia.
- Ian, do cholery! Gdzie jesteś?
Nagle coś złapało ją w pasie i pociągnęło w kąt. Zaczęła piszczeć, lecz na jej ustach ktoś zacisnął dłoń.
- Cicho bądź! - syknął znajomy głos. - Ktoś nas obserwuje.
Leyla uspokoiła się i stanęła na nogach, przyciskając twarz do ściany.
- Nie zamknęłam drzwi - wyszeptała ledwie słyszalnie.
Ian natychmiast dopadł drzwi i przekręcił klucz. Po sekundzie wrócił, obejmując dziewczynę z powrotem.
- Szybko poszło - skwitował. - Masz tu piwnicę?
Leyla spojrzała na niego podejrzliwie. Jednak jego szczerze, niebieskie oczy ją przekonały. Złapała jego rękę i pociągnęła krętym korytarzem do pancernych drzwi.
- Tutaj. Myślisz, że wydarzy się coś złego?
Chłopak spojrzał na nią. Jego oczy wyrażały wszystko.
- Ci ludzie są zdolni do wszystkiego, zresztą chyba sama wiesz.
Dziewczyna westchnęła. Ian ujął jej delikatne drżące ze strachu dłonie i przycisnął do swej piersi.
- Spokojnie. Nic nam nie będzie. Obiecuję. Chodźmy.
Wspólnie otworzyli ciężkie drzwi. Światło zapaliło się samoczynnie dzięki fotokomórce. Chłopak zadbał, by nie było słychać trzasku, a Leyla w tym samym momencie stwierdziła, że dobrze zrobiła, zamykając rano drzwi od swego pokoju.
Oboje usiedli i nasłuchiwali w milczeniu odgłosów na zewnątrz.
- Szukają nas - pisnęła ledwie słyszalnie. Jej oczy się zaszkliły, a policzki zbladły.
- Nie znajdą - odpowiedział chłopak, przytulając ją do siebie. W innej sytuacji z pewnością uznałaby to za obrzydliwe, ale teraz bała zbyt bardzo, by narzekać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annie dnia Czw 10:16, 14 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HaeL
cudzoziemiec



Dołączył: 18 Wrz 2010
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opole
Płeć: pisarz

PostWysłany: Czw 15:43, 14 Paź 2010    Temat postu:

eeh
strasznie średnio, zchrzaniony moment
co jest, w ogóle niewyjaśnione dlaczego się wprowadził do jej domu a ta spokojnie sobie czyta książkę

zerooo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
różowy wampir
różowy wampir



Dołączył: 25 Gru 2009
Posty: 2222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: pisarka

PostWysłany: Wto 20:04, 29 Mar 2011    Temat postu:

wzięłam się dalej za pisanie. Będzie trochę dreszczyku ^^

Rozdział III
Parę lat wcześniej
- Bóg jest, czy go nie ma? - Niosło się echem po błękitnym pałacu. Stukot malutkich obcasików wzmagał dramatyzm sytuacji. Potężne zdobione drzwi sali tronowej skrzypnęły, a hałas butów ustał. Mała niepozorna osóbka wparowała do pomieszczenia i uśmiechnęła się zgryźliwie.
- Witaj. Czas minął - Ziemia jest moja.
Rosły mężczyzna o siwej brodzie i mądrych oczach spojrzał na nią z powątpiewaniem. Jej szczupłe, blade rączki były oparte na zgrabnych otulonych czarnym atłasem biodrach.
- Taka była nasza umowa. - Przeszła kawałeczek i stanęła naprzeciwko starca. - Nie powiesz mi, że zapomniałeś!
Jej wysoki głos zagrzmiał w sali. Poprawiła swoje długie ciemne włosy i odchrząknęła. Czekała na odpowiedź.
- Nie zapomniałem - odpowiedział w końcu. - Idź do...
Zamilkł. Byłoby sporą niedorzecznością, gdyby kazał iść jej tam skąd przychodzi. Z pewnością nie wzięłaby tego za obrazę.
- Dokończ, kochany. - Cmoknęła z przekąsem.
Mężczyzna dalej milczał, patrząc z rozmysłem w dal. W jego głowie kołatało się zbyt wiele myśli. Cóż ma począć? Diabeł miał rację, czas minął, a on sam nie dokonał jeszcze zbawienia. Nie mógł jednak pozwolić, by jego umiłowany niewdzięczny człowiek doznał cierpienia od piekielnych wysłanników.
- Zawrzyjmy umowę.
Oczy diabła błysnęły. Zatrzepotała swymi długimi rzęsami.
- Na jakich zasadach? Pamiętaj tylko, że nie uratujesz ich, jeśli sami na to nie pozwolą. Ponadto będzie to termin ostateczny...
- Masz 10 lat - przerwał jej brutalnie.
- A potem sąd? - zapytała. Nie upewniając się, obróciła się na pięcie i podążyła do swych czarcich progów. Po drodze cmoknęła serafina w policzek, wzbudzając falę dezaprobaty i głośnych syków.
Jej fioletowe oczy błyszczały, gdy obmyślała plan zdetronizowania człowieka. Zasiadła na swym ognistym tronie, łapiąc po drodze kieliszek słodkiego nektaru - napoju greckich bogów.
- Sukkub! - zawołała donośnie. A gdy już ów stwór przybył, zagwizdała. - Przybierz postać najpiękniejszej kobiety na ziemi. Takiej, do której męskie serca będą uderzać 5-krotnie szybciej niż normalnie. Ma ociekać seksapilem i urodą. Zrobisz to dla mnie, prawda?
Pochyliła się do swej podwładnej i pogłaskała jej zmieniające się, delikatne już ramiona.
- Od dziś Ziemia jest nasza. Załatw proszę mego męskiego kochanka, ulubieńca Boga. Przyprowadź przed me oblicze, nie narażając jednak na zbyt wiele cierpień. Przede wszystkim jednak nie wydaj się mojej córce. To mądre stworzenie łatwo odgadnie kim jesteś. Nie na darmo płynie w niej anielska krew upadłych. Leyla nie może się o niczym dowiedzieć. Jej życie jest zbyt cenne.
Poddana zrozumiała i od razu udała się na ziemię. Natychmiast udała się do domu, który wskazał jej szatan. Zapukała do drzwi, a otworzyła jej piękna 14 - letnia dziewczynka o złotych włosach i nietypowych niebiesko - fioletowych oczach. Jej policzki natychmiast zrobiły się czerwone od zimna, jakie panowało na dworze.
- W czym mogę pomóc? - zapytała dźwięcznym głosem, zupełnie odmiennym od jej matki. Wysłanniczka piekeł długo nie mogła nadziwić się urodzie śmiertelniczki. W końcu przypomniała sobie, po co przyszła.
- Jest twój tata, pan Jacob Carter?
Dziewczynka spojrzała na kobietę nieco podejrzliwie. Nie miała do czynienia z koleżankami ojca, odkąd ostatnia nie próbowała okraść sejfu, a miało to miejsce ponad dwa lata temu.
- Jest - odpowiedziała, obróciła się i zawołała donośnie - TATO!
Po chwili na miejscu zjawił się mężczyzna w białym kitlu, około 35 lat, z dwudniowym zarostem i okularami na nosie. Złotowłosa natychmiast odeszła od drzwi, wbiegając z nadzwyczajną prędkością po schodach. Zamknęła się w pokoju, a po chwili było słychać głośną rockową muzykę.
- Pani wybaczy, Leyla jest dość... oryginalnym dzieckiem - zaczął doktor, po czym zreflektował się swoim faux pas. - Jestem Jacob Andy Carter, a pani to..?
- Och, pan wybaczy mój nietakt - zaczęła zalotnie. - Nazywam się Camilla Porkui. Zadzwonił do mnie pański przyjaciel. Podobno szuka pan asystentki do nowych badań? Z pewnością sądzę, że będę odpowiednią osobą.
Nie wiedzieć czemu, doktorek zarumienił się, w myślach dodając "dla pana".



Rozdział IV
Głosy na powierzchni ustały. Leyla pomyślała, że prawdopodobnie nastała noc, a ludzie bali się ciemności, w której czyhało zło. Wstała i podeszła do metalowych drzwi. Trzymając w ręku składany klucz , nieznacznie je uchyliła i obserwowała otoczenia. Poczuła na plecach gorący oddech chłopaka. Powoli posunęła się do przodu, ale korytarz był bezpieczny. Nikogo nie było. Ich gorące oddechy odbijały się echem po ścianach. Dziewczyna dostrzegła delikatny blask. Nie mogły to być promienie słoneczne, gdyż wiedziała, że nadeszła noc. Ściskając ramię Iana, w końcu odważyła się wyjść na hall.
- Och, nie! - wykrzyknęła, gdy zobaczyła skalę zniszczeń i źródło światła. Ludzie, którzy znaleźli się w jej domu, rozpalili latarenki, by widzieć pokoje w pełnej krasie. Uciekając w popłochu, wywrócili dwie z nich. Leyle złapała leżący na ziemi koc i zaczęła gasić zabytkowe meble. Po 20 minutach walki z pożarem, udało im się. Dziewczyna drżącymi palcami zamknęła drzwi od salony i podeszła do włącznika świateł. Jednym pstryknięciem spowodowała oślepiający blask 20 ultrafioletowych lamp porozstawionych wokół domu. Dla większego bezpieczeństwa włączyła światła w korytarzu, a sam wdrapała się po linie do pokoju. Otworzyła ciężkie drzwi i nie oglądając się za siebie, padła na łóżko. To był ciężki dzień. Pełen strachu i niebezpieczeństwa. Co by się stało, gdyby ich dorwali? Czy byliby już teraz martwi? A może tamci ludzie pomogliby im wydostać się z miasta?
Po chwili do pokoju wszedł Ian. Leyla była zbyt zmęczona, by zastanawiać się, dlaczego przyszedł później. Jej oczy same się zamknęły, a umysł podryfował na błękitny obłok.
***
W życiu często zdarza się, że dowiadujemy się o swoich zdolnościach i talentach po czasie. Jeśli odpowiednio się nimy zaopiekujemy i je rozwiniemy, będą nam długo służyły. Ale musimy je odkryć i tego chcieć.
***
Leyla po otworzeniu oczu zrozumiała, że nie jest w swoim pokoju. Otaczały ją obłoki, a jej ciało zdobiła krwiście czerwona suknia. Odniosła wrażenie, że kompletnie tam nie pasuje. Uniosła powoli głowę i ujrzała onieśmielającego mężczyznę. Miał łagodne, piękne rysy i błękitne, przenikliwe oczy, którymi badawczo się jej przyglądał. Jego postać była niesamowita, a tą niesamowitość dodatkowo podkreśliła ogromne... skrzydła! Leyla rozdziawiła usta ze zdziwienia. Czy to był.. anioł? Gdzie ona się znalazła? Podniosła się gwałtownie i uświadomiła sobie rzecz oczywistą. Nie pasowała tutaj. Wyglądała jak czarny, a właściwie czerwony charakter na błękitnym płótnie. Piękne oczy wpatrywały się w nią z ciekawością.
- Witaj, Leylo - odezwał się w końcu mężczyzna.
Wokół niej zamigotało, oślepił ją blask kolejnej postaci. Jedyne co, Leyla zdołała zapamiętać, to zbliżający się do niej starzec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.kwiatpoezji.fora.pl Strona Główna -> "Czynić myśl widzianą" / Proza / Biblioteka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin